Urodzony na Ziemi Hajnowskiej (w Gruzce gm. Kleszczele) jak nikt inny rozumiał i znał problemy mieszkańców i w głębokiej trosce o nasze warunki życia i zdrowia był radnym Rady Miasta oraz Rady Powiatu, wnosząc do działalności samorządów potrzebę poprawy naszej egzystencji, w tym niezbędną profilaktykę medyczną.
Włodzimierz Mantiuk 22.07.1938r. - 1.07.2008r.
Od kiedy ukończył medycynę ( w 1967 r. ), całe swoje życie zawodowe przepracował w Hajnówce na różnych stanowiskach związanych ze służbą zdrowia. W latach 1979 - 2003 (odejście na emeryturę) był ordynatorem oddziału chirurgicznego w ZOZ -ie w Hajnówce:
kształcił w zakresie umiejętności chirurgicznych i lekarskich, kształtował postawy i wartości moralno - humanitarne młodszych kolegów i personelu z Nim współpracującego, bez którego wysiłku i sprawności nie ma dobrych wyników pracy lekarza. Dbał i zabiegał o to, by wszyscy pracownicy oddziału stanowili zwartą, jednolitą grupę przyjaznych sobie osób, nawzajem siebie rozumiejących w celu skuteczniejszego leczenia człowieka.
Takie oddziaływanie, wywierał na innych kolegów -lekarzy i pracowników ZOZ-u.
Urodzony na Ziemi Hajnowskiej (w Gruzce gm. Kleszczele) jak nikt inny rozumiał i znał problemy mieszkańców i w głębokiej trosce o nasze warunki życia i zdrowia był radnym Rady Miasta oraz Rady Powiatu, wnosząc do działalności samorządów potrzebę poprawy naszej egzystencji, w tym niezbędną profilaktykę medyczną. Cieszył się ogromnym zaufaniem ludzi i szacunkiem społecznym - wypowiadając się nie podnosił nigdy głosu ale wcale nie był przez to mniej " słyszalny " a wręcz przeciwnie - nie wyzwalając agresji był słuchany i skuteczny .
Nigdy nie odmówił nikomu żadnej pomocy - a my uważaliśmy że jest "nasz", że jest "swój" a więc szukaliśmy u Niego pomocy nie tylko chirurgicznej i nie tylko lekarskiej. Oczywiste więc było, że nasz udział w pogrzebie dr Włodzimierza Mantiuka był tak masowy, bo był wyrazem naszej z Nim bliskości.
Nie ominęła Go w życiu ludzka podłość, stał się ofiarą ludzkich niskich instynktów ale i to niszczące doświadczenie zniósł z godnością.
Szukał odpowiedzi na pytania towarzyszące każdemu z nas: o duszę, o śmierć, o szczęście i istotę życia - odpowiedzi znajdował w pracy, która oznaczała ratowanie ludzkiego życia, poprawę jego jakości w walce człowieka z cierpieniem i kalectwem. Paradoksem ludzkiej egzystencji jest fakt, że sam musiał - wobec siebie - taki dylemat rozstrzygać bo w pełni świadomy i w pełni sił życiowych stanął w obliczu nieuleczalnej choroby. Jego decyzja wobec tego problemu jest niezwykle pouczająca i wartościowa moralnie - czuł się życiowo spełniony. W rozwiązywaniu tych różnych dylematów życiowych najwyższe oparcie znajdował w Rodzinie - wielką Jego radością były Dzieci, a potem Wnuki. Każde z trojga Dzieci było jedyne, niepowtarzalne i ukochane. Ich istnienie było pozytywną "odpowiedzią" na złożoność Jego życia. Nadzwyczaj cenił sobie wierną obecność u Jego boku Żony, która przecież musiała zastępować Go w życiu rodzinnym, kiedy był ciągle zajęty naszymi zmartwieniami i naszym zdrowiem i ciągle kogoś ratował. Ale życie rodzinne - dzięki Pani Halinie Mantiuk - było wartościowe i radosne, bezpieczne i szczęśliwe wobec rozlicznych obowiązków Ojca, którego misja zawodowa ograniczała obecność w domu na co dzień. Dzieci wykształciły się i założyły własne rodziny.